File:Mjr pilot Jerzy Pelc, wrzesień 1959 r.jpg

Original file(632 × 716 pixels, file size: 327 KB, MIME type: image/jpeg)

Captions

Captions

Add a one-line explanation of what this file represents

Summary

edit
Description
Polski: Mistrz w pilotażu samolotów mysliwskich Lim-2 i Lim-5. “Po kilku długich minutach samolot mój toczył się za holującym go samochodem. Rozmawiałem o czymś z kierowcą i nagle donośny huk pracującego na maksymalnych obrotach silnika zmusił mnie do spojrzenia w stronę startującej maszyny. Nie wierzyłem własnym oczom: samolot w połowie pasa oderwał się od ziemi i zwiększając kąt wznoszenia z rykiem piął się niezdarnie do góry. Start ten był czymś tak niesłychanym, iż wprawił mnie — i nie tylko mnie — w najwyższe zdumienie.

Czyżby pilot za sterami stracił panowanie nad maszyną albo mial jakiś defekt na pokładzie? Nie mogłem od razu zebrać myśli. Samolot tymczasem wciąż z zadartym nosem piął się w górę, zdobywając z każdą sekundą cenne metry. Można było zauważyć, jak na krytycznych nieomal kątach natarcia nabiera predkości i leci coraz pewniej. Już nad końcem pasa startowego pilot przerzucił go na plecy, przechodząc w prawidłowy przewrót. Teraz dopiero, ciągle jeszcze zafascynowany, zrozumiałem, że to był start przemyślany, świadomy, wykonany z najwyższą precyzją. Zatrzymałem holownik, aby nic z tego fenomenalnego lotu nie uszło mojej uwagi. Samolot przemknął nad pasem i w następnej chwili wyprysnął świecą do góry, wykręcając do pętli. Uniosłem się nieco. Według mojej oceny wysokość była niewystarczająca do jej wykonania. Myślałem, że pilot jeszcze przerzuci maszynę i przejdzie do innej figury, ale nie! Samolot zdecydowanie zataczał prawidłowy łuk, dążąc do... zderzenia się z ziemią. Płaty białych strug powietrza zerwanych ze skrzydeł zaznaczały wyraźnie ślad lotu. Przeszedł tuż nad zieloną trawą lotniska. Aż szczeki zacisnąłem, nie odrywając od niego wzroku. Wprost trudno było uwierzyć, że nie wmeldował się w murawę! Któż to jest? Nie pamiętałem kolejności startujących po mnie kolegów. Samolot w dalszym ciągu balansował w swym pięknym tańcu nad lotniskiem. Wychodził z pętli tuż nad betonem pasa startowego, wisiał na plecach na wysokości paru metrów i z takiego lotu przechodził do beczek na wznoszeniu. Same beczki wykonywane tuż nad powierzchnią lotniska wyglądały również inaczej niż te, które zwykle można obserwować w strefach. Po każdym odwróceniu samolotu o dziewięćdziesiąt stopni pilot przytrzymywał go przez chwilę, akcentując swoje położenie. Wyglądało to efektownie, zwłaszcza na minimalnej wysokości. Wiele odwagi i pewności siebie miał ten pilot. Demonstrował nowe i nowe figury, coraz bardziej niebezpieczne i z większą zuchwałością wykonywane. Wydawać się mogło, że powodzenie jednej dodawało mu odwagi do wykonania następnej. To było coś wręcz wyjątkowego. Szczerze zazdrościłem temu człowiekowi tak niezwykle precyzyjnego opanowania maszyny, ale jednocześnie wiedziałem, że próba dorównania mu byłaby bardzo ryzykowna. To było dokładnie to, co zwykliśmy nazywać brawurą, to, co w dobrym wykonaniu, „z głową", przyciąga wzrok i budzi zachwyt. Nie zachwyt laików nie obeznanych z powietrzem, lecz ludzi, którzy się na tym znają, ludzi dla których wyższy pilotaż jest chlebem powszednim. Mój występ przybladł w porównaniu z tym, co obserwowałem. Przez moment poczułem zazdrość. Ale tylko przez moment. Podziw i uznanie dla wykonującego tak niezwykły pilotaż zwyciężyły. Teraz chciałem jak najszybciej dowiedzieć się, kto, prowadził tę maszynę, zapragnąłem uścisnąć mu, dłoń i wyrazić moje najwyższe uznanie. Samolot odchodził właśnie na trzeci zakręt. Gdy wylądował i podkołował na stoisko, w wysiadającym pilocie rozpoznałem ku swemu zdumieniu majora Pelca, bardzo skromnego człowieka. Zdjął właśnie hełmofon i uśmiechał się zadowolony ze swego pokazu. Jako jeden z pierwszych złożyłem mu szczere gratulacje, nie szczędząc gorących słów, na które w pełni zasłużył. Któż by się tego spodziewał? Ale pomyliłby się ten, kto sądziłby, że pilotaż Pelca na małej wysokości wynikał z jego nadmiernej fantazji, z chęci wyżycia się lub nieliczenia z barierą dopuszczalnego ryzyka. To był lot brawurowy, lecz wykonywany po gruntownym przemyśleniu, dokładnym opracowaniu każdego elementu, bez lekceważenia grożącego pilotowi niebezpieczeństwa.

Podczas wielu treningów major Pelc do perfekcji przygotował wszystkie figury, łącząc umiejętnie rozsądek z odwagą. Znakomicie opanował samolot í wykorzystał jego walory do granic możliwości. Praktycznie dowiódł, że wytrwałą pracą można dojść do sukcesu nieprzeciętnej miary, pozostającego w pamięci i kronikach lotnictwa na długie lata.” kpt. pil. Ryszard Grundman
Date
Source Skrzydlata Polska 44(434) 28.10.1959
Author Janusz Szymański, WAF

Licensing

edit
Public domain
This photograph is in the public domain because according to the Art. 3 of copyright law of March 29, 1926 of the Republic of Poland and Art. 2 of copyright law of July 10, 1952 of the People's Republic of Poland, all photographs by Polish photographers (or published for the first time in Poland or simultaneously in Poland and abroad) published without a clear copyright notice before the law was changed on May 23, 1994 are assumed to be in the public domain in Poland.
To uploader: Please provide where and when the image was first published.

File history

Click on a date/time to view the file as it appeared at that time.

Date/TimeThumbnailDimensionsUserComment
current11:47, 27 August 2012Thumbnail for version as of 11:47, 27 August 2012632 × 716 (327 KB)Dedal (talk | contribs)User created page with UploadWizard

The following page uses this file:

Metadata